Kiedyś miała szczęśliwe małżeństwo i dwie córki. Zawsze była przedsiębiorcza, zdyscyplinowana i zdecydowana. Przeżyła nowotwór i wycieńczające leczenie onkologiczne. Na duchu podtrzymywał ją mąż, a potem uratowała ją konsekwencja w zdrowym stylu życia. Do dziś spożywa posiłki zawsze o tej samej porze, w niewielkich ilościach i pije dużo wody.
Teraz obie córki mieszkają w Stanach. Najpierw wyemigrowała starsza (jeszcze w PRLu). Wyjechała z rodziną, zabierając ukochane wnuki pani Jadwigi. Potem odwiedziła ją młodsza siostra i też tam została. Nie założyła swojej rodziny, ale świetnie odnalazła się w amerykańskich realiach. Pani Jadwiga jest w Polsce zupełnie sama i nie lubi towarzystwa. Mąż zmarł 8 lat temu. Córki próbowały zaaklimatyzować ją u siebie, ale pani Jadwiga nie potrafiła tam żyć. Nie umie zostawić grobu męża, jest przywiązana do swoich ciasnych czterech kątów i zbyt bardzo lubi oddychać polskim powietrzem.
W zeszłym roku przewróciła się we własnej kuchni i złamała kość udową. Po wyjściu ze szpitala córki umieściły ją w domu opieki, ale ta forma się nie sprawdziła. Jadwiga zażądała wolności we własnym domu, gdzie jest zupełnie sama. Potrzebuje pomocy w zakupach, pracach domowych, kąpielach i przygotowaniu jedzenia. Potrzebuje też towarzystwa, bo inaczej nie zje nawet tego, co jest przygotowane.